miesięcznik polonia kultura
pakamera.chicago
pismo pakamera.polonia, od numeru 14 pod adresem internetowym: www.pakamerapolonia.com
podróże
/GALERIA PAKAMERY
Tańczące
obrazy
Edyty
Kielian
MARIUSZ SKOWROŃSKI
Miłość do fotografii, szczególne widzenie świata
i charakterystyczna technika sprawiają, że zdjęcia Edyty Kielian zaczynają tańczyć przed naszymi oczami. Nawet te bardziej statyczne podtrzymują dynamikę ruchu
w opóźnionej migawce. Będąc świadkami jego narodzin, mamy wrażenie, że za chwilę wydarzy się coś więcej, kwiat poruszy swymi płatkami, osoby widoczne na zdjęciu rozpoczną taniec lub postać Autorki wmiesza się w tłum wiecznie żywego miasta. Tematami fotografii są chwile, które już więcej się nie powtórzą, unikalne i jedyne zostaną zatrzymane w szkle obiektywu lub naszej pamięci. Edyta nie przywiązuje wagi do ostrości obrazu, bardziej skupiając się na uchwyceniu emocji, które towarzyszyły zdarzeniu. Surrealistyczność i emocjonalność zdjęć wydają się być bardziej istotne niż cokolwiek innego.
W cyklu “Opowieści Miasta” chaos jest równie nietrwały
i ulotny jak każda mijająca chwila. Jak wszystko. Przechodnie miną nas, zostawiając po sobie rozmyty obraz, czasem wspomnienie , może zapach…? I nic więcej?
Przewrotnie bawi się naszymi zmysłami projekt “Zobaczyć muzykę, usłyszęć taniec”. Jedno i drugie umieszcza
w przeciwnych sobie konfiguracjach i rzeczywiście zaczynamy widzieć muzykę, słyszeć taniec. Po raz kolejny ruch zostaje podzielony na fragmenty. Możemy zauważyć każdy emocjonalny szczegół a jego rozmycie wzmacnia wrażenie ulotności.
Na stronie internetowej Edyty czytamy: “ Poprzez kreowanie obrazów zakłócających logiczną kolejność rzeczywistości zadaję sobie pytanie: Czy życie jest pięknym snem , czy koszmarem”. Wydaje się, że jej zdjęcia są jak falujące łany zbóż, które od zarania dziejów porusza wiecznie żywy wiatr uświadamiający nam nasze przemijanie.
Najbardziej nagradzane i zauważane projekty Edyty to:
-“see the music, hear the dance (2016-2018)”
-“tales of the city”
-“on the edge of a dream”
-“ the path of self-discovery (2020)”
Mówi, że jest osobą szczęśliwą i spełnioną, dumną ze swych osiągnięć, których rzeczywiście jest spora ilość. Od niedawna rozpoczęła przygodę z fotografią dokumentalną, dzięki której chce przekazać swe spostrzeżenia o emigracji
i ludzkich losach. Życzymy więc dużo szczęścia i wielu wspaniałych projektów.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z prywatnej kolekcji Edyty Kielian. Dziękujemy.
styczeń 2023 / 1 (5)
/GALERIA PAKAMERY
listopad 2022 / 3 (3)
Urodzona w Polsce artystka fotografik Urszula Lelen od dzieciństwa pasjonowała się sztuką. Zapewne niemały wpływ miało na nią otoczenie, w którym wzrastała, jak
i słuchane rodzinne opowieści...
W jej obrazach malowanych światłem czuć świeżość
i zapach łąk, po których biegała boso. Widać w nich fascynacje czymś nieznanym, a jednocześnie
- w podświadomości - bliskim. W każdym zdjęciu jest element zaskoczenia i ekscytacji światem małej dziewczynki. Jednak ich dojrzałość pozostawia odbiorcy możliwość własnej interpretacji, opartej na emocjach danej chwili.
Prezentowane zdjęcia zostały wykonane starą techniką stosowaną w XIX wieku. Wymagająca wiele cierpliwości , bardzo ulotna i trudna do powtórzenia sprawia, że każdy obraz zachwyca swą niepowtarzalnością - rzadką cechą we współczesnym świecie powielanej sztuki.
Projekty “Upside Down-two poles” i “Right Side Up-infinity”” powstały przy użyciu cyjanotypii, która bazuje na światłoczułym roztworze soli żelaza. Artystka każdą kartkę papieru przygotowywała indywidualnie, rozprowadzając na niej pędzlem wrażliwą na światło emulsję. Powstały wówczas interesujące ślady po pędzlu, które uczyniły każde zdjęcie bardziej miękkim i niepowtarzalnym, wręcz malarskim. Dodatkowo, cyjanotypię można wybielać lub zmieniać jej koloryt, używając wywaru z herbaty lub kawy. Uzyskana sepia staje się jeszcze bardziej tajemnicza. Cały proces począwszy od ręcznego nałożenia emulsji, aż po wybielanie bądź zmianę koloru powoduje, iż każda odbitka jest jedyną, nie do powtórzenia. W obrazach z części “Right Side Up - infinity” ludzkie ciało i jego zbliżenia wzbudzają czułość i stymulują emocje. "Upside Down – two poles" to walka przeciwieństw. Świat pełen kodów, gestów
i ukrytych znaczeń. Świat przepojony kontrastami, dysharmonią i walką. Jednak przeciwieństwa przyciągają się do siebie i mimo różnic istnieje nadzieja na powrót do równowagi.
Obie serie dotykają najgłębszych i najdelikatniejszych emocji w relacjach, nie pozbawionych wielkich radości, ale też i niepokoju. To fascynacja drugą osobą, miłością
i zrównoważeniem, ale z drugiej strony walka i wywrócenie życia partnera do góry nogami.
Oglądając zdjęcia Urszuli Lelen odnosi się wrażenie, że
z premedytacją zamazuje różnice pomiędzy fotografią
i malarstwem. W pewnym momencie odbiorca traci pewność co do rodzaju sztuki, jaką jest mu dane oglądać
i …staje się to nieistotne. Ważniejsze jest ewoluowanie emocji, jakich doznaje zagłębiając się - poprzez obrazy -
w zaczarowany świat autorki powstałych dzieł.
Jak każda sztuka tak i fotografia jest połączeniem techniki oraz artyzmu, dogłębnej znajomości warsztatu, ale i wrażliwości. Jestem pewien, że żadnego z tych aspektów nie brakuje w twórczości Urszuli.
URSZULA LELEN zdjęcia pędzlem malowane
Mariusz Skowroński
Up Side Down - Hidden / fot.: kolekcja prywatna
Up Side Down - Locked / fot.: kolekcja prywatna
Up Side Down - Border / fot.: kolekcja prywatna
Up Side Down - Inverted / fot.: kolekcja prywatna
Up Side Down - Net / fot.: kolekcja prywatna
Right Side Up - Life / fot.: kolekcja prywatna
Up Side Down - Body code / fot.: kolekcja prywatna
Right Side Up - Lullaby / fot.: kolekcja prywatna
Right Side Up - I am / fot.: kolekcja prywatna
Right Side Up - Roots / fot.: kolekcja prywatna
Right Side Up - Wave / fot.: kolekcja prywatna
Right Side Up - Anchor / fot.: kolekcja prywatna
Ula / fot.: kolekcja prywatna
Cyjanotypia – technika fotograficzna wykorzystująca światłoczułość soli żelaza, charakteryzująca się monochromatycznym obrazem
w kolorze niebieskim, tworzonym przez błękit pruski. Wynaleziona
w 1842 roku, początkowo pozwalała na otrzymywanie obrazu
negatywowego i w takiej wersji była do około połowy XX wieku wykorzystywana w reprografii. Używano jej także do otrzymywania obrazów bez użycia aparatu fotograficznego, czego czołowym przykładem są wykonane w cyjanotypii ilustracje Anny Atkins przedstawiające odbite na papierze algi morskie. Cyjanotypowa technika pozytywowa została udoskonalona w 1877 roku, a dzięki niskim kosztom i łatwemu wykonaniu stosowana była również przez fotografów-amatorów w celu otrzymania odbitek z negatywu metodą stykową.
/GALERIA PAKAMERY
pakamera październik 2022 / 2 (2)
Dostęp do czystej, bieżącej wody jest dla nas czymś oczywistym.
W licznych krajach Trzeciego Świata sytuacja przedstawia się zgoła inaczej. W Azji szczególnie drastycznym przykładem jest Mjanma (dawna Birma). Według Światowej Organizacji Zdrowia,
w roku 2011 do zaledwie 4,1% domostw w tym kraju docierała bieżąca woda. W Rakhine, stan
BIRMA
w obiektywie
Grzegorza Lityńskiego
w zachodniej części kraju, aż co trzeci mieszkaniec nie ma nawet dostępu do studni czy pompy. Wodę czerpie się tam z rzek, jezior i stawów, wykorzystuje się też deszczówkę. Fotografując życie w Mjanmie, nie sposób nie zauważyć codziennych wędrówek mieszkańców po wodę. W okolicach Mrak-U, korzystają z szeregu niewielkich zbiorników położonych w okolicy imponujących świątyń. W okresie suchym zbiorniki często pokazują dno. Gdy pojawiłem się tam w listopadzie - tuż po zakończeniu pory deszczowej - były pełne wody. Trafiłem tam pewnego dnia po południu, ale ruch był stosunkowo niewielki; zdecydowałem, że pojawię się przy zbiornikach nazajutrz o świcie. Pierwsze zdjęcia powstały pół godziny przed wschodem słońca, choć światła było jak na lekarstwo.
Shinbyu to jeden z przełomowych momentów w życiu Birmańczyków. Młodzi chłopcy wstępują po raz pierwszy do klasztoru - to rytuał wkraczania w dorosłość. Po hucznej religijnej ceremonii, pozostaną
w klasztorze. Dla wielu będzie to pierwszy, dłuższy pobyt poza rodzinnym domem.
Ceremonię w wiosce Thayetri miał uświetnić wystawienie w miejscu publicznym wypożyczonego telewizora. Prąd dostarczał hałaśliwy generator. Znakomita większość mieszkańców oglądała amerykański film akcji w wersji oryginalnej, choć znajomością angielskiego nikt we wsi nie mógł się pochwalić.
Kandydaci do życia klasztornego ustawili się w kolejkę do tradycyjnego golenia głów (hsan cha). Żyletka w golarce była potwornie tępa, więc golenie postępowało powoli. Dało mi to czas na skomponowanie ujęcia i ustawienie się pod kątem 90 stopni do kierunku światła. Światło boczne modelowało sylwetkę obu chłopców i rzucało na ścianę cień kolejnego kandydata.
Kilkadziesiąt lat rządów junty wycisnęło ponure piętno na Mjanmie - wg raportu Asian Development Bank, aż 32% mieszkańców żyje poniżej granicy ubóstwa. Mjanma należy do pięciu najbiedniejszych krajów Azji. Zwłaszcza w rejonach wiejskich brakuje podstawowej infrastruktury – tysiące miejscowości nie ma bitych dróg, ośrodków zdrowia, a nawet prądu.
Przebywając w rejonie Myauk U postanowiłem zagłębić się w wiejskie klimaty Mjanmy. Poradzono mi wyprawę łodzią wzdłuż rzeki Lemro. Nad jej brzegami mieszkają Chinowie. To naród składający się z wielu plemion, główne z nich to Asho, K’cho, Kuki, Lai, Luschai i Mro. Do Shan May dotarłem popołudniem i rozpocząłem powolny spacer wzdłuż brzegu. Życie toczy się tu nad rzeką. Stąd czerpie się wodę, tutaj poi się bydło, tu także załatwia się potrzeby fizjologiczne. Rzeka służy za łazienkę i pralnię. Wioska położona jest na wschodnim brzegu rzeki, więc chcąc fotografować popołudniową porą piorące kobiety od strony lądu, musiałem skierować obiektyw pod słońce.
W Chinach, Japonii czy Mjanmie, tradycyjnie parasolki miały głębszą symbolikę niż w Europie. Były przedmiotem luksusowym, świadczyły o statusie społecznym,
a nawet były symbolami władzy. Najdroższe parasolki (hti) w Mjanmie wyrabiano z jedwabiu i satyny. Były bogato zdobione zwykle motywami roślinnymi. Również ich barwy odgrywały istotną rolę: ryzykował głową ten, kto używał białej parasolki, bowiem biały kolor był
przywilejem króla i pierwszej królowej. W czasie koronacji, kapłani przekazywali wstępującemu na tron pięć insygniów władzy: koronę, miecz, wachlarz, sandały i białą parasolkę, którą uroczyście otwierano nad głową monarchy. Książęta i najwyżsi urzędnicy mieli prawo do noszenia złotych parasolek, a niżsi urzędnicy – czerwonych. Również ilość parasolek podlegała reglamentacji, np. król mógł ich posiadać dziewięć (były łamane po jego śmierci), natomiast następca tronu: osiem. Parasolki prezentowane były w domach na eksponowanych miejscach.
Każda grupa etniczna miała swój wzór parasolki i ozdabiała nimi szczyty pagód – wielometrowe konstrukcje często były złocone i ozdabiane figurkami Buddy, dzwoneczkami i szlachetnymi kamieniami. Gdy terytorium zmieniało władcę, zdobywca nakazywał usuwanie ze szczytów świątyń hti poprzednika i osadzanie parasolek zdobionych według własnych wzorców.
W czasie pełni księżyca, do świątyni Shweizigon napłynęły tłumy pielgrzymów. Sprzedawcy dewocjonaliów i pamiątek trwali na stanowisku pracy do późnych godzin nocnych. Jeden z nich podświetlił parasolki - rozmach stoiska, świetne oświetlenie i bogactwo kolorów zainspirowały mnie do naciśnięcia spustu.
/GALERIA PAKAMERY
pakamera wrzesień 2022 / 1 (1)
Muzykę i fotografię łączy kompozycja
- zjawiskowe zdjęcia Larsa van de Goora
Materiał pochodzi te "Swiata obrazu", który bardzo polecam, szczególnie tym, którzy interesują się fotografią artystyczną.
Jeżeli ktoś ma wątpliwości co do tego, jak wiele wspólnego fotografia może mieć z muzyką, powinien bez wątpienia przestudiować dokładnie twórczość pejzażową fotografa Larsa van de Goora. Wszystkim innym miłośnikom zdjęć krajobrazowych i w ogóle dobrej fotografii też to polecamy – można tu bowiem znaleźć jedne z najpiękniejszych i najbardziej oryginalnych
w formie i treści widoków, na jakie w ostatnim czasie udało nam się trafić. Ten utalentowany Holender w ciągu zaledwie 10 lat rozwijania swojej fotograficznej pasji osiągnął poziom, którego zdobycie wielu innym zajmuje pół życia.
Lars van de Goor jest holenderskim fotografem urodzonym w 1964 roku i specjalizującym się w fotografii krajobrazowej. Jak sam o sobie pisze, przyszedł na świat i wychowywał się na barce mieszkalnej na głębokiej prowincji, gdzie dorastając, praktycznie stał się częścią otaczającej go natury. To niewątpliwie wpłynęło na sposób postrzegania przez niego świata. Drugą jego inspiracją jest muzyka, która stanowiła również jego pierwszą wielką pasję, uzupełnioną w 2007 roku przez fotografię. Artysta twierdzi, że te dwie dziedziny sztuki znakomicie się uzupełniają, a tym, co je łączy, jest kompozycja.
Od strony wizualnej przyznaje się do inspirowania twórczością romantycznych pejzażystów holenderskich – mistrzów gatunku, takich jak Barend Cornelis Koekkoek – a także pracami innych fotografów. Jednak największym źródłem inspiracji dla Larsa jest samo to, co dzieje się w zetknięciu przyrody ze światłem. Nic więc dziwnego, że najczęstszym tematem jego zdjęć są lasy w jego rodzinnej prowincji Geldrii. Ludzie i stworzone przez nich rzeczy są tylko okazjonalnym gościem na jego fotografiach, głównym bohaterem zawsze pozostaje natura.
W 2017 roku wraz z żoną Annemarie porzucił dotychczasowe lokum
w Lochem i podróżuje kamperem po Europie. Choć z uwagi na zobowiązania zawodowe (miejsce zarejestrowania działalności) zamierza regularnie odwiedzać Holandię, to obecnie uważa się
w większym stopniu za nomada, a te długie wyprawy traktuje jako okazję do rozwoju swojej twórczości i lepszego poznania europejskich lasów.
Fotografia jest dla niego wyzwaniem. Jak sam o sobie mówi: "Kiedy zaczynałem, fotografia była dla mnie czystą radością odkrywania, zabawą i okazją do patrzenia na rzeczy w inny sposób, z zupełnie nowej perspektywy. Trzeba jednak uniknąć pułapki doświadczonego zawodowca i nie wpaść w rutynę, powtarzając tę samą sztuczkę raz za razem. Nie należę do fotografów, którzy odwiedzają wyłącznie sławne miejsca, wykonując dokładnie takie same zdjęcia, jak te zrobione już przez wielu innych ludzi przed nimi, a następnie ruszają w kolejne sławne miejsce. Niezależnie od tego, jak bardzo byłoby tam pięknie, to nie jest to typ wyzwania, którego pragnę i szukam".
Lars van de Goor jest laureatem wielu prestiżowych nagród,
w tym Hasselblad Masters Awards w 2016 roku (kategoria Krajobraz). Otrzymał też podwójne wyróżnienie w Trierenberg Super Circuit, również w 2016 roku, w kategoriach Pory roku i Pogoda (pierwsza nagroda) oraz Ulice i Ścieżki (złoty medal). A wszystko to w zaledwie
9 lat od "wejścia" w świat fotografii.
Na co dzień używa w swojej pracy Nikona D800 z trzema obiektywami Nikkor: AF-S VR 70-200mm f/2.8 ED II, AF-S 50mm f/1.8G oraz
AF-S 14-24mm f/2.8G, a także korzysta okazjonalnie z extendera TC-20EIII. Do edycji cyfrowej swoich zdjęć wykorzystuje programy NIK Coloer Efex 4 pro, Photoshop, Aperture oraz Topaz.
Prezentowane w tym artykule zdjęcia pochodzą z albumu The Poetry of Nature, dostępnego nieodpłatnie w postaci cyfrowej na stronie internetowej fotografa. Warto się nim zainteresować, choćby z tego względu, że fotograf prezentuje tam zdjęcia z podziałem na kilkanaście kategorii, a także dzieli się radami i uwagami o charakterze warsztatowym.